Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 3 175.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w kościele i postawił cię na świeczniku... I chce aby światło to co gorzało światu, płomieniem się wzbiło ku niebu...
Nie mając siły odpowiedzieć mu, Biskup, którego śmiałość mnicha oburzała coraz mocniej, dumnie pokazał na drzwi.
O. Serafin uchylił głowę, złożył ręce na piersiach... i wyszedł. Okno izby było zaparte, Biskup gwałtownie otworzył je. Zamiast świeżego powietrza poranku, wpadła niem zgorzelizna i dymy.
W chórze śpiewały mnichy — dalej na pogorzelach słychać było krzyki żołnierstwa, dzwonki kościelne mięszały swe dźwięki z odgłosem oręży i tententem koni.
— Raz że jeszcze mam być pokonany? — zawołał w duszy swej Paweł — i jeszcze raz upokorzony?
Spojrzał z wyrzutem i skargą ku niebiosom... okrytym dymami sinemi.