Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 3 166.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mi nie dajesz pokoju... Nie do pokuty chcesz mnie przywieść, ale do grzechu, wszeteczna!
Idź mi z oczów, lub każę cię pachołkom — —
— Nie uczynią mi nic pachołkowie twoi, bo Bóg mnie obroni! — rzekła spokojnie. — Nie na grzech, ale do skruchy cię prowadzę..; Pawle! miej litość nad sobą!
Jęk ten zamiast poruszyć ks. Pawła, gniew w nim obudził większy jeszcze. Chciał krzyknąć na ludzi, wstyd mu było. Nie wiedząc, co począć, z podniesionemi pięściami rzucił się do niej i już ją chciał bić. — Bieta oczy zamknąwszy nie drgnęła nawet nieulękniona. Klęczała modląc się.
Paweł zmierzywszy się już na nią, cofnął się, ręce mu opadły.
W gniewie jak obłąkany, chciał uciekać, gdy Bieta chwyciła go za suknię i strzymała.
— Zabij mnie! jeśli krew przelana ma skruchę i pokutę wywołać! Zabij mnie! — jęknęła.
Coraz bardziej strwożony, Biskup szarpnął tak mocno suknię, wyrywając ją Biecie, iż ta padła na ziemię. Słyszał, jak głową uderzyła o twardą podłogę, lecz spojrzeć już nie śmiejąc, biegł zamknąć się do izby swej i na łoże padł prawie bezprzytomny. —
Dyszał oglądając się jeszcze do koła — lękając pogoni. —
I tu już blask płomieni coraz był silniejszy.