Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 3 111.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bywać musi kto chce panować. Ziemianie nasi jak jednego tak drugiego nie lubią. Oba niemcy są.
— Niemcy! tak! — rozśmiał się Biskup — a szukajcież między Piastami takiego, coby nim nie był?
Pomilczeli trochę i Biskup sam dodał.
— Mazowieckichby nam tu trzeba, ci silniejsze mają dłonie i chciwsze serca — i nie tyle zniemczeli.
Patrzyli na się i znowu milczenie było. Biskup przynieść kazał wino, wzięli za kubki.
— Kto chce co poczynać — szepnął Paweł — musi zawczasu.
Gość głową dał znak potwierdzający.
Tak się już musieli rozumieć dobrze, iż słów im wiele nie było potrzeba — odzywali się urywanemi wyrazy.
— Nas dwu, to mało — szeptał Biskup.
— Czekajcie, niebawem więcej się znajdzie — odparł drugi. — Dać trzeba czas Leszkowi aby ziemian od siebie odstręczył. Łatwo to przyjdzie. Niemcy u niego wszystkiem. Niech się rozpościerają, niech biorą górę, to nam przyjaciół przyczyni.
— Rozumnie! — potwierdził Biskup — ale każda by najpiękniejsza szata ma podszewkę, tak i ta wasza, która się po wierzchu dobrą wydaje. Zrazi Czarny jednych, drugich pozyska, bo w boju mu się szczęściło i szczęści — a rycerstwo to za serce ima.