Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 2 192.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

strwożony i przybity, iż długo słowa z niego dobyć nie mogła. Dopiero po kilku kubkach ciepłego wina, ośmieliwszy się i ochłonąwszy, rozpowiedział jej czego był świadkiem.
Biskup Paweł dawnym zwyczajem na polowaniu gdy się za zwierzem uganiał, zapominający się i zapalający, zapędził się był dnia tego w ostęp ścigając kozła, którego raziwszy oszczepem, dostać się spodziewał. Kruk za nim w pewnem oddaleniu nadążał.
W tem ujrzał, że koń Biskupa stanął jak wryty, a przed nim miasto kozła, który gdzieś znikł — ukazała się niewiasta słusznego wzrostu, w sukni czarnej, sznurem podpasana, bosa, z długiemi włosy na ramionach. Kruk, który Biety nigdy nie widział, ale słyszał o niej, że moc straszną miała, zsunął się z konia i ciekawy z za dębu słuchać począł i przypatrywać się.
Widmo to czy niewiasta, mówił, naprzód krzyknęło:
— Stój!
Koń Pawła wrył się kopytami w ziemię, Kruk widział jak na nim skóra drżała. Biskup siedział jak wryty.
— Jam tu! — poczęła śmiejąc się. — Widzisz! Na twej drodze wszędzie.. zawsze! abyś nie zapomniał, że moją duszę masz na sumieniu. Wziąłeś mnie.. muszę chodzić za tobą. Przysięgałeś pierwszych dni, że mnie nie opuścisz...