Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 2 190.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w niej narzędzie Bożej kaźni za pogwałcenie klasztoru i porwanie niewiasty, która poprzysięgła śluby zakonne. Ludzie widzieli około niej zastęp duchów, który ją otaczał.
Gdy się czasem ukazywała w rynku, albo stanęła w ulicy, nawykli wszyscy byli przepowiadać, że Biskup musi gdzieś znajdować się niedaleko. Czekała niekiedy sparta o płot, z oczyma strasznie wywróconemi, a ludzie obchodzili ją milcząc i nieśmiejąc słowem podrażnić. Tak potem pewną już była, że ją poszanują i zlitują się jej, iż głodna wchodziła do domostw. Siadała spoczywać na ławie, napiła się u drzwi z wiadra, a gdy zamruczała o chleb prosząc, nikt go jej nie odmówił.
Żal było spojrzeć na tę młodą jeszcze i piękną niewiastę, tak straszliwie sponiewieraną dobrowolnie — pokutującą tak ciężko.
We wzroku miała coś takiego iż najśmielszego strwożyła wejrzawszy nań. Dzieci za nią zdala tylko biegały.
W kościołach nigdy nie widywano ją modlącą się, stawała w kruchcie lub w samej świątyni na uboczu, błędnemi rzucając oczyma, nie przyklękując, nie skłaniając głowy na dzwonek.
Ludzie mówili na nią — szalona, chociaż nią nie była.
Nie lepiej z nią było staremu Krzyżanowi, który, brat czy nie, przywiązał się do biednej,