Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 2 169.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

trzeba, Werchańcowa swatała Krzyżana — opierała się dziewczyna.
— Lepszego nie znajdziesz, — namawiała stara, — on jeden cię ratować może. Na zamku będziesz bezpieczna. Biskup tam nie sięgnie.
Dzień jeden i drugi upłynął. Paweł się już we dworku nie ukazał. Bieta wiedziała, co to znaczyło.
Tym czasem Zonia przynosiła ze dworu wieści, że tam coś knuto przeciwko Biecie, że Biskup do klasztorów zakonnic posyłał na zwiady i umawiał się z panną starszą na Skale.
Niewola — cele zamurowane.. przerażała nieszczęśliwą, wolała już opiekę starego Krzyżana nad nią.
Nie sprzeciwiała się. Natychmiast dano mu znać do zamku. Płacząc zaczęła mu się skarżyć na swój los Bieta. Żołnierz nie bardzo wymówny, zżymał się, pięścią tłukł i gotów był na wszystko. Miał parę izb swoich na Wawelu przy dworze, gdzie Bieta schronić się mogła bezpiecznie. Werchańcowa nagliła o pospiech. Straszyła, groziła porwaniem, przynosiła różne plotki — nie było czasu do stracenia.
Gdy wreszcie przyszło się rozstać z tym dworkiem, z tem życiem namiętności i męczarni, w którem Bieta nawykła była trwać jak w płomieniach — gdy trzeba było rzucić wszystko, ucie-