Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 2 145.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dze, stojące na straży praw Bożych, wyższych nad państwa prawa.
Szli więc ziemianie majętni na kapłanów, w nadziei pozyskania tych stanowisk, które w początkach cudzoziemcy otrzymywali...
Teraz dobijali się o nie krajowcy.
Tam, gdzie jak u rodziców Dzierżykraja, dzieci było wiele, a majętność podzielona między nie, musiałaby się uszczuplać — oblekano zawczasu chłopca w sukienkę duchowną, dawano mu chleb kościelny.
Ów młody Dzierżykraj, którego posyłano na naukę do Bononji i Paryża, wrócił zcudzoziemczały, śmiały, pewien siebie i doma przodował duchowieństwu znajomością praw i obyczajów powszechnego katolickiego kościoła.
Stosunki w Rzymie zawiązane, utrzymywane po powrocie do kraju, czyniły go silnym, niezależnym, wielu potrzebnym.
Książę Bolesław trzymał go przy sobie, a choć jeszcze nie mianował Kanclerzem, przepowiadano mu pieczęć w przyszłości. Był to człowiek zręczny, umiejący się z ludźmi obchodzić, wychowaniem cudzoziemskiem i doświadczeniem czujący się wyższym nad to duchowieństwo, które dalej po za granice domowe nie wyjrzało.
Postać była piękna, strój staranny, wejrzenie bystre, człowiek przebiegły, umiejący się zasto-