Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 1 242.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stopniu poufałości, zepchnęła zaraz na równi z inną czeladzią ją trzymając.. Zonia burzyła się od gniewu i odgrażała.
Lecz z zemstą i odwetem czekać było potrzeba, bo ks. Paweł słowa przeciwko swej Biecie mówić nie dawał.
Dworek, w którym zakonnicę umieszczono, stał tuż obok zabudowań biskupich, w ulicy, po której kręcili się prawie przez dzień cały ziemianie, rycerstwo, duchowni, mieszczanie mający tu sprawy różne. Wesołe towarzystwo ks. Pawła, jego druhowie i wierni snuli się gęsto, a że już o Biecie wiedziano, o nadzwyczajnej piękności jej głoszono, ciekawi widzieć się ją starali. Werchańcowa miała rozkaz strzeżenia tego skarbu, aby go oko obce nie dostrzegło — ale Bieta żądna nowych widoków po klasztornej ciszy, ani myślała się dać zamykać. Otwierała okiennice szeroko, wyglądała w ulicę, śmiało patrząc wszystkim w oczy i chlubiąc się pięknością swoją. Nie był to bezwstyd kobiety zepsutej, ale zuchwalstwo dziecinne, nieznajomość świata i ludzi. Zdawało się jej, że Biskup miał prawo wziąć ją, i taić się z tem nie potrzebował...
Uważała się jakby za żonę Pawła, za towarzyszkę — stojącą z nim dostojeństwem na równi. Wychowana w nieświadomości praw świata, wyobrażała sobie, że pan jej mógł je zmienić i wyzyskać uznanie tego związku. W dzieciń-