Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 3 196.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ny, potwierdza Jornandes, pisząc o nich „armis disperiti“.
W téj ciszy i przy tych śpiewach wyrabia się tam idealna jakaś społeczność, której instytucje późniéj zetknięciem się z innemi narodami nadwerężone i zepsute, zdradzają właściwą i wielce rozwiniętą cywilizację. Im głębiéj sięgamy w ten mythyczny byt, tém idealniejszym się on przedstawia.
Wiara w jednego Boga, małżeństwo, czystość obyczajów, poszanowanie własności posunięte do tego stopnia, iż domy nie potrzebowały zamknięcia, gościnność nieograniczona, patryarchalne rządy, organizacya gmin i połączenie ich z sobą rodzajem federacyi, wszystko to na dnie staréj słowiańszczyzny dotykalnie jest widoczne[1]. Wojny, potrzeba obrony od nieprzyjaciela, przypasanie oręża do boku, wciskanie się obcych pojęć i obyczaju, jak tylko wyszczerbiły ten cały w sobie organizm słowiański, natychmiast następuje proces rozkładu jego, psucie się i wyrabianie czegoś, co musi się stosować do bytu, do temperatury, jaka słowiańszczyznę otacza. Zostają tylko szczątki dawnéj organizycyi[2], która postradawszy siłę samoistną do dalszego wyrabiania się, przechodzić musi przesilenie nowéj metamorfozy.
Odosobnienie tylko, w jakiém owi Słowianie z gęślami żyli, dozwalało im zgodnie z ich naturą, wyrabiać się i tworzyć sobie cywilizację własną, zetknięcie z obcemi zmienia warunki.

Nie ma najmniejszéj wątpliwości, że pierwsze chwile takiego przesilenia w narodowym orga-

  1. Ob. Prokopa.
  2. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – organizacyi.