Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 3 153.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jewodami swojemi stał a patrzał — nie wydając jeszcze rozkazów.
Zrazu w cichości stojący Leszkowie, wnet ubezpieczeni przewagą w którą ufni byli, dali hasło do okrzyków, które bitwę poprzedzając, służą do strwożenia przeciwnika. Dziki wrzask rozniósł się po nad szeregami. Polanie cicho stali jeszcze.
Obok Piastuna sześciu wojewodów, starców z brodami białemi i siwemi — patrzało w milczeniu jak tam zastęp najezdzców rósł, wyciągał się, rozdymał i odgrażał.
Ze starców pierwszym był Ścibor, który lud prowadził od Warty, dorodny, mężny i silny — mąż do rady i do boju, milczący, wytrwały, twardy dla siebie i dla ludzi. Siedział na koniu przygarbiony nieco, a że czapki nigdy nie zwykł był nosić, gęsty i bujny włos ogromny, wiatr mu jak grzywę rozwiewał. Odkryta pierś porosła gęstym włosem, nosiła ślady blizn starych.
W ręku miał dzidę okutą żelazem, a na szyi obręcze miedziane dawne, które dziadom jeszcze służyły.
Drugi przy nim, jak on prawie biały, w którego włosach jasne jeszcze, dawniéj rude pasami się przebijały, rumiany i świeży na twarzy, choć latami od Ścibora był starszy, zwał się Nagim. Na głowie miał czapkę z wilczéj paszczęki. Gorąca w nim krew, ruchami niecierpliwemi grała. Oczyma wodził to po swoich, to po wrogach,