Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 3 111.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Byłoby się jednak stało to, czego się lękał ubogi człek, gdyby od rana, jak skoro wieść poszła po świecie białym, że Piastuna obrano, nie pospieszyli kmiecie z darami, aby ich krwi pan wstydu nie miał. Wiedzieli bowiem, że ubogim był. Komory więc pełne były, i na niczém nie zbywało.
Tłumy z okolicy, dworów sąsiednich i chat, jak po drodze już witały króla bartnika, tak teraz oblegały zagrodę okrzykując go nieustannie, cisnąc się doń, i uważając za dziw dziwów wybór nowego pana, którego im wyrocznie naznaczyły. Obcych owych gości jako posłańców bożych głoszono.
Pozapalano stosy łuczywa jak w noc kupałową i dzień uczyniono świątecznym, bo przyniósł z sobą nadzieję pokoju i zgody... Całą noc do białego dnia młodzież z żagwiami biegała, budząc po dworach wesołą nowinę, i co chwila nadbiegali kmiecie pozdrawiając pana i okrzykując. Przez nich potém wici na wsze strony rozsyłano, aby ktokolwiek oszczep mógł dźwignąć, stawił się pod swego wojewodę z rodem i czeladzią.
Chwytając i mieniając po pastwiskach konie, lecieli parobczaki z wiciami od dworu do dworu, od chata do chaty.
Cicha zagroda starego bartnika, dzień i noc teraz wrzawy była pełna. Ztąd wyruszyli tysiącz-