Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 3 095.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

swojemi wiązać przeciw nim... Inaczéj pójdą ziemie w niewolę... Czémże się to dzieje — zapytał gość — że wodza sobie wybrać nie możecie?..
— Tém — rzekł Ścibor — iż każdy z nas chciałby nim być... i każdy się lęka, aby, gdy równy mu wczoraj nim zostanie, jutro go nie nękał.
Myślał trochę młodszy z gości.
— Jeżeli możniejsi się nie godzą — rzekł — jedni drugim zazdroszcząc i lękając się siebie, dlaczegóżbyście ze krwi waszéj, ubogiego a małego człowieka dla jego poczciwości wynieść nie mieli?
Umilkli wszyscy, a zdziwili się mocno, iż obcy im tę samą radę dawali, którą przyniesiono od wyroczni. Spojrzeli po sobie i Ścibor zapytał.
— Czy wam to wyrocznia téż powiedziała jaka, że małego wybrać mamy?
— Nie — odparł młodszy — ale kto ubogim być umiał, pokornym i zacnym, ten w szczęściu i wyniesion sprawiedliwym być potrafi...
A starszy dodał.
— Wszakżeż ubogim jest i ten, który nas czasu postrzyżyn syna swojego przyjmował u siebie, przecie go wszyscy szanujecie. A czemuby i ten waszym kneziem nie miał być?.. Rozum ma potemu...
— Piastun!.. — zawołali wszyscy razem — Piastun!..