Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 3 080.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stara baba, która w żarnach nie miele, radyby choć popatrzyć, jak się mąka robi! Znalazłoby się ziółko, sposób, urok... musiałaby ona wam być posłuszną i pójść gdziebyście jéj kazali, jakbym ja jéj zadała!.. Wy sobie myślicie może, żem ja niewarta psa, kiedy w takich łachach po świecie się włóczę... a ja się z takiemi znam, co wiele mogą... I jak zawołam, przychodzą do mnie... a jak każę, robią co im powiem.
Potém ciszéj mruczała babina.
— Mnie się zmory boją i latawice... ja jak tupnę nogą, muszą mi krosnalki obuwie wiązać! o! o!.. Podziomki truchleją gdzie ja się pokażę, mary i nocnice płoszę... bo ja sama wiedźma jestem.
Doman milczał, aż nierychło się ozwał obojętnie.
— A cóż wy na to możecie, gdy dziewka bogom ślubowała? nie chce ona nikogo...
Rozśmiała się Jaruha.
— Hej! hej! — zawołała — ślubowały, ślubowała nie jedna, a mało to ich poszło od tego ognia w chramie do tamtego, co się w chacie pali? Niechby tylko chciała, nikt jéj nie zabroni, byle do chramu okup dać! Wizun ich ma dosyć na posługę...
Doman patrzał i słuchał z coraz większą uwagą.
— Ja ją wam namówię!.. — zamruczała Jaruha.