Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 3 063.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzonemi téż byli. Synowie Pepełka Chwościska, szli znowu mszcząc się i rodziców i niedawnéj klęski. Za niemi, na powrozie ciągniono starca z siwą brodą, który gęślę potrzaskaną w ręku trzymał. Pochwycono go gdzieś na drodze, a niemcy ślepych tych pieśniarzy nie cierpieli, bo oni śpiewali o starych, lepszych czasach. Gęślarz szedł niemy, ze spuszczoną głową, popędzany kijmi i biczami, nie stękając, nie płacząc, nie oglądając się na tych, co śmiejąc się i urągając mu smagali.
Na pustéj ławie, na któréj nie dawno panna młoda siedziała, zrobiono miejsce kneziowym synom. Tymczasem dwornia plądrowała po chacie wynosząc co gdzie było. Grabiono jedne sprzęty, drugie młodym znoszono. Starszyzna zmęczona czerpała chciwie resztki piwa, z zakątków dobywano, poznajdywane placki i mięsiwo na misach.
Stary gęślarz padł u progu, ale go za sznur wciągnięto do izby. Brodaty, obwieszany kawałami żelaza chłop, z oczyma zbielałemi, przystąpił do starca i kopnął go nogą. Chciano z niego dobyć wieści o bogatym chramie i skarbach na ostrowiu; grożono mu obwieszeniem i targano.
— Każcie wieszać! — wołał stary.
Chciano wiedzieć ilu ludzi, jaka straż na Lednicy broni przystępu do kontyny, jak się najbezpieczniéj dostać do niéj.