Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 3 059.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Uciekajcie! uciekajcie! Jedzie, toczy się smok, gadzina! Pomorcy idą! Wrogi tuż, za mną w ślad...
Usłyszeli wszyscy, ale nikt nie chciał uwierzyć własnym uszom i szalonéj kobiecie.
— Tuman się toczy, dymy kłębią — tętni ziemia. Uciekajcie, uciekajcie, komu życie miłe. — Ludzie ratujcie się, Pomorcy idą!
Podniosła ręce obie do góry krzycząc i upadła zmęczona.
Stary Mirsz popatrzał w dal milczący i wpadł do chaty.
— Kto żyw, na konie! — zawołał.
— Jaruha przybiegła z wieścią, nawała Pomorców się toczy. Uciekać! Stara oszalała może, może stado owiec za Pomorców wzięła. Niech kto jedzie, podpatrzy. Tumany jakieś widać w dali.
Popłoch padł na taneczników, jak gdy kania się nad stadem kuropatw uwiesi — ale głowom zagrzanym, nie bardzo się wierzyć chciało. Mężniejsi się ku drzwiom rzucili, a dziewczęta i niewiasty do komory — krzyki zastąpiły śpiewy, głośniejsze od nich.
Doman téż wypadł z chaty, za rękę wiodąc Milę przestraszoną i płaczącą, która czoło i oczy tuląc w dłonie, wołała. O doloż moja — o dolo!
W podwórku zwijając się, wszyscy jak poszaleli wołali głosami różnemi.