Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 3 012.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Od słowa do słowa, rody się z sobą w kole ujadać zaczęły; wystąpiły nienawiści odwieczne, zemsty pozapominane, urazy stare. Powstało zamieszanie, a niektórzy już i pięści nastawiali.
Aż gdy do tego przyszło, Ścibor wołać zaczął o upamiętanie, że to wiec jest i że tu nie pięść, ale poczciwe słowo stanowi.
Ochłonęli zwaśnieni, oczyma się już tylko wyzywając i mrucząc.
Ludek, Wiszów syn, choć młody, wystąpił śmiało, po sobie mając pamięć ojca.
— Wieści już chodzą — rzekł — że o losie Chwościska stary ojciec niemkini i synowie kneziowi wiadomość mają. Ludzie prawią, że w sam dzień ognistych wici synowie jego byli na grodzie, zkąd ich wczas matka przez jezioro uprowadziła, aby z odsieczą naspieszali. Do Kaszubów i Pomorców posyłać mieli o posiłki... wtargną z niemi prędko, bo ich długo prosić nie trzeba. Ziemię nam spustoszą, zagrody popalą, nim się my na wodza zbierzemy... A nas, by kupa była największa, bez głowy nie poradziemy.
W tém wystąpił Dobek. Był on żupanem możnym, znali go wszyscy jako dzielnego, przebiegłego i wielkiego serca człowieka. Lat już na świecie przeżył ze czterdzieści, choć tego po nim znać nie było. Siłę miał taką, że niedźwiedzie dusił za szyję wziąwszy, a zamiast dzidy, często drzewko wyrwawszy z korzeniem, żgał niém jak