Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 3 011.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ustąpić. Na tych koso patrzano. Przybył téż milczący stary Miłosz z oślepionym Leszkiem, którego przy sobie trzymał, na nim się opierając, jakby okazać chciał, że drogo za swą krew zapłacił. Z nim trzymali Bumiry i wielu innych.
Gromadami téż siedziały rody Jaksów, Kaniów, Porajów, Starżów, Wizimirów i innych mnogo. Patrzyli ku sobie wszyscy, oczyma mówić się zdając.
— Tacyśmy dobrzy jako i wy.
Szeptano między sobą naradzając się.
— Myszka wybrać — rzekł jeden z ich drużyny — Myszka z krwawą szyją. Przecie już dowód dał, że wodzić umie... a nam witezia trzeba i wodza...
— Hej! hej! — przerwał drugi — czemu nie jednego z Kaniów, ci téż oszczepem dobrze władną, a nam téż i możnego trzeba, abyśmy nań składać się i zsypywać nie potrzebowali...
— To i Wiszów ród zamożny — mówił trzeci — a Wisz stary pierwszy życiem za wiec zwołany opłacił.
Wszczynała się już wrzawa, zgody nie było zaczęli wołać za sobą Leszkowie, podstawując swoich jednego.
— Leszków mieliśmy już dosyć! — krzyczeć zaczęto — nie chcemy ich! mścić się będą! precz z niemi!..