Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 2 221.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Trzeciego dnia, około południa głos z okna począł wołać pod wieżę. Pomyślano, że się zdadzą. Myszko krwawa szyja chciał już iść i wstał, w tém go wyprzedził brat najmłodszy, którego zwano Żurawiem dla nóg długich. Podbiegł i zadarł głowę do góry, patrząc ku oknu. Z wieży rozległ się śmiech i razem z otworu ogromny głaz padł mu na czaszkę, mózg i krew prysnęła, chłopak się zachwiał, padł i skonał.
Krzyknęli ręce załamując Myszkowie.
— Krew za krew!! żaden ztąd nie ujdzie żyw!!
Wołanie i boleść i gniew był straszny, Chwostek śmiał się coraz głośniéj. Skoczyli śmielsi, aby ciało biednego uratować, ciśnięto na nich belkę, która tylko trupa trafiła i przygniotła. Jęczeli Myszkowie bracia nad straconym. Posypali się ludzie i zgniecione wyniesiono ciało, aby je spalić zaraz na stosie.
Na zgliszczu, gdzie wczoraj zgorzały ciała Leszków, złożono teraz biednego chłopaka, naniesiono drzewa i poczęto śpiewać pieśni, a z góry klątwami je przerywano.
Wśród tego palenia, o mroku do obozu, przywlókł się mały człeczek, z głową postrzyżoną i okiem wybitém. Ukradkiem spoglądał na wieżę, a chodził po za ogniskami i rzucane kości zbierając, ogryzał, bo znać był głodny. Przysiadł sobie razem z psami na pagórku śmiecia — nikt mu