Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 2 090.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wnet sługi na stole przygotowały mięsiwo, mléko, miód w plastrach i sycony, kołacze białe, dla wygłodzonego. Kneźna rachowała na to, że go swym głosem i słowem łagodném potrafi zjednać sobie. Mucha miał go do tego przygotować.
Wkrótce potém otworzyły się drzwi i powiernik Brunhildy wprowadził z sobą, zmienionego do niepoznania Leszka, którego młodość i piękność przy okropném kalectwie, wzbudzały litość nawet w ludziach do podobnych nawykłych widoków. Dano mu ubiór kneziowski, szyte suknie, z krasnemi sznury obówie i jakby na szyderstwo miecz do boku. Jasne jego włosy świeżo zmyte, rozpuszczone na ramiona, świeciły pozłocistą swą barwą, blada twarz zaledwie młodym porastająca włosem, smutną była i straszną z temi oczyma zakrwawionemi, które nie dobrze zakrywały zsiniałe powieki.
Brunhilda kazała go posadzić u stołu, sama stając przy nim i podając mu napój i jadło.
Leszek zdawał się tak wygłodzony i spragniony, tak uspokojony przez Muchę, iż przyjął co mu dano z chciwością prawie. Milczał.
Niemka z przymileniem, pochylając się ku niemu, mówiła doń ubolewając nad nieszczęściem.
— Powiedzcie ojcu, jak ja nad tém boleję co się stało. Ja mam synów także, prawie w tym wieku, jam płakała gorzko, gdym się o tém dowiedziała. Kneź był trochę podchmielony, ludzie