Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 1 215.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Albo ja wiem? Na Kupale bywają dziwy! Czasem bracia się pobiją, a czasem nieznajomi pobiorą... Na Kupale dziwy bywają... Szkoda, że raz do roku taka nocka bywa!.. oj! oj! jabym cały rok pieśni śpiewała, miód piła i przez ogień skakała...
Jaruha mówiąc rozwinęła swoją sakwę i poczęła w niéj szukać czegoś. Było tam mnóstwo w płachty powiązanych ziół, kamyków, nasion i korzonków. Baba się znała na chorobach i lekach, zamawiała, odczyniała, wiązała i rozwiązywała... Tym razem jednak nie szukała lekarstwa, miała jeszcze kawałek suchego kołacza, znalazła go, przypruszony był pyłem, otrzęsła, opatrzyła i z koszyka grzybów od dziewcząt wzięła sobie syrojeżkę, zaczynając się posilać w milczeniu.
Dziwa koszyk jéj podsunęła.
Jaruha jadła chciwie.
— Chodź z nami do chaty, ciepłéj strawy ci damy.
— Nie mogę — zamruczała stara — nogi bolą, a na pole, gdzie ognie nasze palić się będą i gdzie moje chłopcy przyjdą, daleko... daleko... w biały dzień, to nic, ale nocką iść, a z głodnym się wilkiem spotkać, albo gorzéj, z wilkołakiem...
Pokręciła głową.
— A na Kupale ja muszę być... Raz do roku młodość mi powraca... tak na to długo czekać trzeba...