Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 1 210.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

strzębia. Przypadały prawie do niego, a gdy się zwrócił ku nim, pierzchały nagle całém stadem i wnet wracały znowu z wrzaskiem nowym. Jastrząb niósł się ciągle to zniżając nad ziemię, to podnosząc w obłoki, nagle się puścił jak kula i padł na ziemię, a w téjże chwili stado całe spadło nań dzióbami chwytając prawie, posypały się pióra... kobuz wyrwał się, uleciał w górę i zniknął. Sroki pociągnęły za nim z wrzaskiem.
Dziwa westchnęła.
Zdala odezwała się kukułka raz, drugi i uciekła.
Dziewczęta zamyśliły, kiedy Żywia za mąż pójdzie. — Kuj kukułko — prosiły.
Odezwała się trzy razy... Trzy lata czy trzy miesiące? któż to wiedzieć może...
Żywia ze śmiechem zapytała o Dziwę. Kukułka bliżéj podleciała, rozśmiała się tylko jakoś dziwnie, poznały ją przecie po pierzu, ale wróżyć nie chciała.
Dziewczęta siedziały zamyślone. Żywia kwiatki rwać zaczęła i wianuszek pleść dla siostry. Ale kwiatki niedobre się pod rękę nawijały i końce rwały i nie chciały się pleść w wianuszek.
Siedziały nieopodal od zagrody, były więc bezpieczne. Nazajutrz miały iść do ogniów, na Kupałę. Żywia się cieszyła, Dziwie nie chciało iść z drugiemi... smutno jéj było.
W tém wśród ciszy, gdy muszki brzęczały