Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 1 201.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pak na ziemię, rzucił go potém ciekawym, którzy z rąk do rąk sobie podawać zaczęli. Strzała tkwiła wbita tak głęboko w ślepię, iż ten sam, co ją puścił, siły swéj poznać nie mógł... zwierz był już zimny, paszczękę miał rozdartą, ozór wywalony.
Jakoś to tak było niezrozumiałém, że żartowniś jeden począł dowodzić, iż parobczak zdychające tylko zwierzę dobił.
Hałas około dębu powstał tak wielki, iż ztąd aż na horodyszcze dochodził. Obejrzała się starszyzna, któréj ubite zdala pokazano zwierzę. Rzucili się młodsi z kmieci pytać, a jeden z zapaleńszych chwyciwszy żbika za kark, poniósł go, potrząsając nim jak wróżbą.
— Bogowie wieszczbę uczynili! — wołano — żbik siedział w dziupli zaczajony, jeden parobczak, napatrzywszy zaledwie ślepię, go ubił... Tak siedzi w kamiennéj dziupli Chwostek... i nasza strzała go tam dosięgnie! Bogowie wróżbę dają... Precz z Chwościskiem!..
Więc gromada cała co z Myszkami była, wołać zaczęła:
— Łado! Kolado! Łado!..
I cieszyli się i w dłonie klaskali.
Inni milczeli... Wiec znużony ustawał na siłach. W tém na skraju lasu ujrzano starego ślepca, którego małe prowadziło chłopię i oczy się ku niemu skierowały.