Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 1 179.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Smerdę zabić mała rzecz, ale on to nie swoją uczynił wolę... Co myślicie poczynać?
— Dobrzeście wprzódy rzekli — odparł po namyśle Ludek — zaniesiemy na wiec krwawą suknię i koszulę, położym ją przed starszyzną i rzeczemy: zginął Wisz za was, za wiec, niech wiec stanowi o pomście za krew jego.
Spojrzeli po sobie...
— Pewnie — odezwał się Doman — niech starszyzna wyrzecze, a nie będziecie mieli rąk, aby się upomnieć o krew, by darmo nie wsiąkła, ja wam moje ofiaruję...
Tu zawahał się nieco Doman i oczy mu zabłysły, ale spuścił je wnet, jakby zawstydzony.
— Ja wam bratem być chcę... bratem... — dodał.
— My tobie braćmi!.. — odezwali się obaj synowie Wisza i podawali sobie ręce znowu.
— Nie stało mi czasu starego Wisza prosić, będę wam mówił o tém... Siostrę waszą chcę wziąć...
Była chwila milczenia; obyczaj ówczesny, który po starszeństwie brać przykazywał, nie zostawiał wątpliwości, że mówił o Dziwie. Ludek zwiesił głowę.
— Domanie, bracie — rzekł — Dziwa męża nie chce znać... Nie nowa to rzecz, Bogom się ślubowała... To nie jest niewiasta do dzieci, do kądzieli, do garnków, ale do ognia świętego, do