Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 1 118.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niewiasty chléb właśnie miesiły, mąkę siały, a sługi śpiewając żarna obracały.
Mało było robót na polu i w domu, przy którychby, ówczesnym obyczajem wszystkich słowian, nie śpiewano. Śpiew był towarzyszem wszelkiéj pracy, zwłaszcza niewieściéj. Jak ptaki nuciły dziewczęta całą młodość prześpiewując... pieśni uczono się z mową razem. Śpiewano trzodę pędząc na pastwisko, pieśni do Honiły, nucono pasąc ją i wracając z pola, śpiewano u kądzieli, u żaren, u dzieży-matki, u krosien, ze smutku i z radości, ze łzami i łkaniem, u wesela i pogrzebu. Były pieśni prastare, których się córki od matek uczyły, aby je oddać swym dzieciom, poświęcone wiekami, z których się — jak mówiło przysłowie — słowa wyrzucić nie godziło; ale były inne, co wprost z serca płynęły, a ten co je wyśpiewał pierwszy, sam nie wiedział zkąd i jak mu przyszły i jak się złożyły.
Podsłuchał je drugi, coś do nich przyczynił, zmienił trzeci i tak rodziły się z ojców nieznanych wiela, szły jak grosz do skarbnicy, niewidzialną ręką rzucony, mnożąc dobro ogólne.
Gdy mały Gerda wszedł zziębły i siny, a od progu posłyszał te pieśni, które niegdy w smutku na obczyźnie matka jego rodzona nuciła po cichu — poruszyło mu się serce, w piersi zakipiało i łzy z oczów pociekły. Zapomniał, że się nie powinien był wydać ze swą mową, że mu kazano