Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 1 034.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na długim sznurze cała kopa może kolców kruszcowych wisiała, nanizanych jak obwarzanki, które na rękach noszono. Były większe i mniejsze, i takie co wężem rękę niewieścią aż do łokcia opasać mogły. Drugie dla mężczyzn przeznaczone, mocniejsze były i grubsze. Pierścieni téż miał Hengo do wyboru bogactwo wielkie, kowanych i plecionych, wyrzynanych mądrze i ozdobnie.
Dla mężczyzn powabniejsze, były siekierki długie noże z pochwami, dłuta i kliny, na ramiona kładzione kręgi, których ani miecz, ani strzała przebić nie mogła.
Te gdy na ławę wykładać począł, rzucili się chciwie parobcy, aż oczy im do nich zaświeciły i ręce zadrżały. Stary Wisz nawet przystąpił bliżéj, a temu z pochwy skórzanéj wydobywszy go, podał Hengo mieczyk błyszczący, wykrojony jak liść kosaćca, u pięści piękną rękojeścią opatrzony.
Gospodarz w prawą go rękę ująwszy, uśmiechnął się rad, przypatrując się ostrzu, które od słońca świeciło.
— Lepsze to — zawołał śmiejąc się Hengo — od waszych starych kości i kamieni; więcéj wytrzyma, lepiéj broni i wnukom służyć będzie. Czy człowieka, czy zwierzę dzikie, byle prawica silna — zmoże; a doma téż témwiele zrobić potrafi, kto umie.