Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom I 266.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   262   —

tylu sprawom? Biskup — Wojewoda, ziemianie, książe Kaźmierz.
Mieszek odwrócił się ku niemu gniewnie.
— Tak, albo naraz wszystko zrobić potrzeba, lub z wszystkiego nic nie będzie, — krzyknął ostro i zapalczywie. — Gdy popłoch się rzuci nie czas będzie ludzi łapać, bo się rozbiegą. Nie dzwonić na trwogę, a ująć razem tych co zmowy czynią. Masz ludzi, masz siłę, masz przykaz mój, czyń co chcesz.. Tak musi być.
— Cóż, trwożysz się? ty?
Kietlicz poruszył się żywo.
— Nie trwożę się — choćbym i życie miał dać! Nie pożałuję nikogo..
— Natychmiast do dzieła — dodał książe. — Biskupa wziąć i za granicę go wywieźć — jeśli chce niech skarży na mnie w Rzymie, znajdę sposób na to! Z Wojewodą rozprawią się bracia tej wszetecznicy, — daję im go na wolę.. Leszczyca dwór otoczyć i na zamek pobrać wszystkich..
Kietlicz stał jeszcze.
— Nie masz czego czekać — zakończył książe — Idź! czyń. Nie trzeba okazywać nic, na zamku do wieczora niech się nic nie rusza. — Mierzwę ślij do Sandomierza, naglić ma by przybywał do mnie. Opierać się nie będzie — starszy brat wzywa i rozkazuje.
Idź — rób.