Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom I 249.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   245   —

cić nie było sposobu, książę skinął na dwór. Niespodziane przybycie Gedki wymagało aby mu obok książęcego, na równi z niém, siedzenie drugie przygotowano. Choć niechętnie, musiano to spełnić, przyniesiono siedzenie okryte z drugiéj izby i postawiono je przy Mieczysławowem. Biskup czekał stojąc, a książe téż siadać nie mógł. Mierzyli się oczyma zapaśnicy.
Już to samo, że Biskup w oczach ludu i dworu zająć miał miejsce tuż obok księcia, oznaczające, że z nim dzielił władzę, dumnego Mieszka poruszało do głębi.
Gedko choć czuł dobrze, iż nie był tu pożądanym gościem, nie zmienił oblicza pogodnego, zasiadł należne sobie krzesło, które służba co prędzéj ustawiła. Książe siadł widocznie uchylając się od Biskupa i zwracając w inną stronę.
Jak przy Mieszku dwór jego tak obok Gedki stanął krucyfer z krzyżem, który tu miecznika zastępował, bo władzy duchownéj orężem było to znamię, daléj prałaci, dwór, prawie tak mnogi i wspaniały jak książęcy.
Wzmogło się gniewliwe rozdrażnienie Mieszka, gdy ujrzał się w téj izbie własnego zamku niemal poniżonym przez widomy podział majestatu z duchownym. Oczy księcia ciskały wejrzeniami strasznemi, usta się ścięły, dłoń spoczywająca na mieczu drżała, obejmując rękojeść namiętnie.
Gdy się uciszyło, ludzie u drzwi stojący wo-