Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom I 235.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   231   —

dla spoczynku. Potrzebował go starzec utrapiony wielce i złamany przygodami dnia tego. Droga najbliższa wiodła pod dworek Leszczyca, około którego tuż przejeżdżać było potrzeba. Dnia tego choć świeżo burza sroga przeszła była nad Krakowem, zabawiano się w gościnnym domku jak niedawno, ale zgromadzenie mniéj było liczne i spokojniéjsze daleko. A że deszcz niewiele powietrze ochłodził, okiennice wszystkie pootwierano, część nawet gości przed dworem stała w dziedzińcu, aby świeższém odetchnąć.
Wojewoda chciał się przesunąć mimo niepostrzeżony, gdy stary Leszczyc, który po nocy miał dobre oczy, poznawszy go do konia pobiegł z pokłonem. Ziemianie wszyscy lubili Wojewodę, choć milczący był i nie zalecał się im bardzo. Przebaczano mu słabości jego wiedząc że sprawę ziemiańską na sercu miał i gorliwym zawsze był jéj obrońcą.
Za Leszczycem pobiegli i inni ku niemu, tak że Wojewoda mimowoli zatrzymać się musiał, aby na powitanie odpowiedzieć.
— W nocy nawet spoczynku nie macie, — zawołał Leszczyc sciskając go za kolano, — znać że tam coś gorąco być musi.
Wojewoda głową poruszył i uśmiechnął się tylko, niechciało mu się mówić, a tu go obstąpiono dokoła.