Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom I 185.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   181   —

siąt dam wam sto, ale za pół roku. Jaśko Bogorja da porękę za mnie.
Juchim puściwszy łańcuch zamyślił się i patrzył mu w oczy.
— A gdzie on jest ten poręczyciel? — zapytał.
— Znajdziemy go w podwórzu.
Juchim myślał, głową potrząsał.
— Niemogę, łańcuch wolę, — rzekł cicho..
— Weź go z tém abyś mi odprzedał? — rzekł Stach zniecierpliwiony.
— Mogłoby to być — zamruczał Juchim — ale co on ma tak leżeć u mnie! Ja go zaraz dam do złotnika aby go piękniejszym i ważniejszym zrobił jeszcze. Trzeba będzie dołożyć złota, kto wie ile? Może on wówczas i dwieście kosztować!
Stach wzięty na te tortury zżymnął się, chciał łajać, wstrzymał miarkując iż by to nie pomogło.
— Obedrzéć mnie chcecie! — zawołał.
Żyd zmilczał — a potém z westchnieniem jakiemś począł cedząc słowa.
— Aj! aj! za każdą posługę płacić potrzeba! Lepiéj że wam będzie w ciemnicy siedzieć i Bożego światła nie widzieć? Co znaczą te grzywny przeciw wolności — a jeszcze młodemu? Dla nas starych już tylko w nich pociecha..
Jeszcze się wahał Stach, gdy stary tym czasem zadumany to na niego to na łańcuch spoglą-