Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom I 149.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   145   —

niechciał, dość że tam lat parę przebywszy, nauczył się u tych co Rudobrodemu prawa układali takiéj mądrości, iż gdy z nią do kraju wrócił, musiano go szanować i nim się posługiwać. Umiał na pamięć wszystkie rzymskie zakony, a gdy je po swojemu subtelnie wykładać zaczął, wywodzić, naciągać, robił jak chciał z czarnego białe a z białego czarne.
Na śmiech, gdy sobie podochocił, a podobało mu się z rozumem popisać, dowiódłszy raz cokolwiek bądź, wnet sprawę na nice obracał i jak począł mędrować, kręcić okazał że co wczora było prawdą, jutro fałszem być musiało.
Sumienia w tym człeku wcale nie było, ale rozumu dostatek i frymarczył nim aby zań grosz zyskać. Zarobiwszy grosz jeszcze ciepły w świat puszczał, potrzebował wiele, marnował dużo, więc na wszelaką podłość gotów był, aby tylko zarobek.
Przed księciem Mieczysławem, do którego Kietlicz go pierwszy zalecił, Mierzwa przybierał postawę człowieka surowego, spokojnego, pokornego, jakby postami i wstrzemięźliwością wysuszonego.
Słuszny był Mierzwa, chudy, nieco w lewo pochylony od młodu, bo łopatkę jedną miał niższą, głowę spiczastą, twarz bladą wygoloną, po któréj miał zwyczaj ręką gładzić ciągle gdy o jakiéj wielkiéj podłości zamyślał.. Oczu nigdy nie pokazywał nikomu, zerkał niemi tak, aby w nie