Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom I 137.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   133   —

że go łatwo źli ludzie poprowadzić mogą kędy zechcą.
— Nie! zaprawdę, nie! — rzekł Stach gorąco — dobry pan złym się prowadzić nie da, a że go pociągnąć niełatwo mimowoli, najlepszym dowodem, że gdy Jaksa, druh jego chciał go prowadzić przeciw Kędzierzawemu, jemu i Swiatosławowi oparł się, odtrącił pokusę i większego panowania nie pragnąc, przy swojem został.
Pamiętał o tém, że go Bolesław wychowywał, że się miłowali, miłości téj został wiernym do śmierci nieboszczyka, który mu opiekę nad żoną i synem umierając przekazał.
Nie odpowiedział Leliwa.
— Kiedy tak — ozwał się Sreniawa — toć się oni z Mieszkiem Starym też kochają, siedział Kaźmierz i przy nim, nie zechce i przeciw temu iść pewnie.
— To pewna — odparł Stach śmiało — że sam przeciwko bratu nie wystąpi, ale gdy panowie biskupi i ziemianie gwałt mu zadadzą, posłuszny im będzie. Tu nie o niego chodzi, ale o ziemie wszystkie; musi je wziąć gdyby nie chciał, aby je wybawić od niewoli.
Spojrzeli po sobie starsi w milczeniu, głowami tylko dając znaki potwierdzające. Zeszli się potém do gromady i cicho, długo poczęli szeptać z sobą. Stach na boku pozostał, czuł, że ich przekonał, nie przeciwili się więcéj.