Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom I 091.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



IV.

Tegoż dnia wieczorem, Kietlicz ze swą zbrojną gromadą, z którą jakby na łowy puścił się na dwory i ludzi, był już znowu na Krakowskiéj ziemi. Tu siepacze jego śmielszymi się stali jeszcze.
Dla Staszka, któremu z lekko związanemi rękami pozwolono jechać na własnym koniu, otoczonemu swojemi ludźmi i strażą — widok tego pochodu był oburzeniem nieustanném. Ale, choć mu twarz srom i gniew oblewał, milczeć musiał. Zżymnął się czasem, strząsnął, do swoich coś zagadał, straże otaczające co innego mając do czynienia, wcale nań nie zważały.
Kietlicz wracał z wyprawy do Krakowa, czasu nie tracąc po drodze. Nie pominęli człowieka, dworu, chaty, nie przystanąwszy dla rozpatrzenia