Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom I 079.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   75   —

— Najwyższego pana Mieczysława krakowskiego jestem pierwszym urzędnikiem! Ho! ho! słyszeliście pewnie o mnie, bom ja się nie jednemu dał we znaki i żartów nie ma ze mną. Tu mi w waszych włościach ludzie przewodu odmawiają, u wrót mi każą stać! Cóż to ty pan jesteś udzielny? Co to władzy książęcéj nie znasz nad sobą? Coś ty za jeden? co?
Na to zuchwałe pytanie w niedołężnym starcu poruszyła się żółć, podniósłszy głowę znów, oczyma go zmierzył.
— Coś ty za jeden? — powtórzył Kietlicz.
— Jam Krzywoustego wojewoda — odparł poważnie i spokojnie Scibor. — Choć byście byli pańskim urzędnikiem, siwy włos powinniście szanować!
Zamilkł jakoś Kietlicz, ale gdy stary, któremu na nogach dłużéj ustać było ciężko, do izby się nazad zawrócił, aby na łożu ledz znowu, napastnik jak stał w hełmie z biczem w ręku wpadł za nim.
— Słyszysz ty stary, choćby i wojewoda nieboszczyka, sam na pół trup, żeby mi przewód był, owies i siano dla koni, strawa natychmiast dla ludzi, a na tych co mi się opierać śmieli kara w moich oczach, chłosta i ciemnica.
Scibor, który był legł już dysząc mocno ze wzruszenia i ręką piersi cisnąc, zrazu odpowie-