Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom I 065.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



III.

Zdumiał się niepomału ojciec ujrzawszy ją, ale więcéj jeszcze widokiem dziewczęcia zdziwiony był Stach, który zmięszany w ciemny kąt cofać się począł. Srom mu na twarz wystąpił.
Jagna weszła śmiało. Strój trochę zmieniła poranny, kosy puściwszy na ramiona, na koszulę wdziawszy krótki jedwabny przyodziewek z rękawami rozprutemi długiemi. Jakby się jéj zachciało być piękną, występowała z główką raźnie do góry podniesioną i rumieńcem na dumnéj twarzyczce, bystro oczyma rzucając do koła.
Padły one naprzód na chłopca, który się w ciemny kąt zasunął, potém na ojca, przypatrującego się jéj z uśmiechem dziwnym, na pół szyderskim.
— Gości macie, — rzekła do niego — toć by