Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom I 043.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   39   —

ciemny wargę z pod któréj rząd białych zębów jasnym paskiem wyglądał. W sprzeczności z obliczem młodem było czoło pofałdowane i wyraz całéj postaci malował w téj chwili niepokój, smutek, upokorzenie.
Ubiór miał skromny, ciemny, tak, że nie łatwo po nim poznać było do jakiego stanu należał, tylko dumna postawa, ruchy raźne i śmiałe mimo zakłopotania, okazywały wojaka i człowieka co rozkazywać był nawykły. Wszedłszy Staszek przystanął chwilę nieopodal od progu, spojrzał na Scibora, jakby chciał zbadać jak go przyjmie, nie pewien jeszcze czy mu dozwoli przystąpić do siebie czy precz odegna.
W rękach obu trzymał kołpaczek pogotowiu, a włosy z pod niego się dobywszy długiemi i gęstemi puklami ciemnemi spadały mu na ramiona.
Inaczéj pewnie tego niepoczciwego zbója Jagna sobie wystawiać musiała, bo zdziwienie odmalowało się na jéj twarzy i baczniéj do szpary przyległszy przypatrywać mu się zaczęła. Zdziwił ją — tém szczególniéj, że był onieśmielony, że oczyma strzelał tak bojaźliwie i niespokojnie. Może się w nim zuchwalca spodziewała.
Scibor zobaczywszy go wchodzącego, rękę ku niemu litościwie wyciągnął — nie mówiąc nic. Dość było tego aby zdziczałego Stacha ośmielić,