Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom I 034.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   30   —

— A kogożbyś ty mieć chciała? — zapytał podchwytując — kogo?
Złapane za słowo dziewczę usta podniosło, głową potrząsnęło..
— E! nikogo! nikogo! — odparła pół głosem.
Stary westchnął. Któż to ci się śnił mój ojcze? dodała zaraz.
— A co ci potém, choćbyś się dowiedziała — rzekł Scibor, — Tyle wiem że — pomnisz go? nie? — Stach z Konar pewno przyjedzie! Dawno, dawnom go nie widział. Po co on tu miałby przybyć? nie wiem, a choćbym się i domyślał, mówić nie ma potrzeby.
Znowu spojrzał na córkę, któréj rumieniec żywy na twarz wypłynął gdy imię Stacha posłyszała.
— Stach z Konar! — zawołała nagle zżymnąwszy się cała — Stach z Konar! Wiem! niecierpię go!!
— Toć mi nie tajno! — odparł stary.
— Stach z Konar! — ciągnęła daléj Jagna — a toć nie ma człowieka w świecie, któryby mi nienawistniejszym był nad niego.
Zamilkł Scibor.
— Stach z Konar! — powtórzyła raz jeszcze — Zbój ten niepoczciwy.
— E! e! — przerwał stary — za cóż go to zbójem i nicponiem zwiesz! za co?