Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom II 253.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   249   —

że się jéj opierać nie mógł. Kunszt uwodzenia ludzi i przemawiania do nich, miała Dorota od natury dany. Umiała gdy jéj było potrzeba pokorną się stać, zuchwałą, poważną, swawolną, nieszczęśliwą. Rzuciwszy okiem na niemca miała już pewność że się on jéj nie oprze.
Gdy rzuciwszy konia wszedł za nią do dworku, zdziwiony trochę napaścią bardzo dlań miłą, już błagająca przed chwilą niewiasta zmieniła się w miłościwą panią gotową mu rozkazywać; zawsze piękna, teraz rozognieniem, niecierpliwością stała się wdzięczniejszą jeszcze.
— Wyście druhem a bratem księciu naszemu, — zawołała śmiało doń przystępując Dorota — uczyńcie to, uczyńcie abym ja mu do nóg rzucić się mogła, aby mojéj prośby posłuchał na chwilę!
Jestem nieszczęśliwą, prześladowaną sierotą, rodzeni bracia godzą na życie moje — opieki szukam u księcia.
Załamała przed nim białe dłonie. Wichfried się uśmiechał patrząc, i niedowierzając téj wielkiéj boleści i niebezpieczeństwu.
— Wiecie pewnie kto jestem — mówiła śmieléj coraz — ludzkie języki mnie szkalują — jestem Dorota z Tęczyna.
Wichfried słuchał nieprzerywając, przypatrując się z przyjemnością pięknéj wdowie, która mówiąc o miotanych na się potwarzach, postawą,