Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom II 204.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   200   —

— Nic o tém nie wiem, poseł musiał nie zastać mnie w Sandomirzu, byłbym pośpieszył na wezwanie.
Mieszek niedowierzająco nań patrzał.
— Byłbym się stawił — powtórzył Kaźmierz z uśmiechem.
— Potrzebowałem mówić z tobą — dodał Stary głosem poruszonym i przerywanym, chciałem cię przestrzedz abyś ze mną nie poczynał wojny.
— Ja? z tobą? — podchwycił Kaźmierz — o cóż my byśmy z sobą wojować mieli?
— Nie udawaj jakobyś nie wiedział — wybuchnął Mieszek następując nań groźno. — Te warchoły, którym Władysław był za ciężkim, którym Bolko nie mógł dogodzić, chcieliby i mnie zrzucić a ciebie w mém miejscu osadzić. Wiesz o tém?
— Wiem — rzekł Kaźmierz spokojnie.
— Nie radzę ci dać się uwieść, — mówił Stary — prędzéj ty głową nałożysz i swojem księstwem, niżeli moje zajmiesz miejsce.
— Ja téż go niechcę — odpowiedział Kaźmierz z pewną wyższością i zimną krwią patrząc na rozjątrzonego brata — niechcę go.
— Choćbyś chciał to go nie dostaniesz — odezwał się Mieszek. — Ten tłum oszalały, któremu Biskup buntownik dowodzi i głupi Wojewoda, nowe prawo chce wprowadzać! Ja mojéj