Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom II 100.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   96   —

— A mów, stary tchórzu! — krzyknęła — co ci jest?
— Kurek powrócił z Tęczyna — zawołał Przegala — tam już pogotowiu wszystko do najścia na nasz dwór do dnia, aby was pochwycić. Panowie bracia jadą oba, sto koni z sobą mają.
Wdowa rzuciła się z wściekłością niemal, uderzając go po ramieniu i popychając do drzwi.
— Ludzie na koń — zawołała — ja będę zaraz gotowa. Na koń kto żyw.
Skinęła na Stacha.
— Ty z nami!
Stach, który się ledwie z jednego wyrwał niebezpieczeństwa, wpadł tu w drugie nie mniejsze. Nie było wątpliwości, że panowie z Tęczyna za siostrą pogonią i ślad jéj wytropią. Czekała walka nierówna, śmierć, rany lub niewola znowu... Lecz, wyboru nie było; odstąpić niewiasty, choć wstrętliwéj i winnéj, nie godziło się.
Piorunem gotowano się do podróży, cały dwór ruszył się, wśród płaczu i zawodzenia dziewek, które zbiegły się do swéj pani, narzekając na los i na to, co je spotkać miało. Izby się od wrzawy i jęków rozlegały. Dorota już wdziewała odzież, sposobiła oręż, zagarniała kosztowniejsze sprzęty na wozy, które z nią iść miały, pędząc ludzi do pośpiechu.
We dworze miał pozostać tylko stary Prze-