Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom II 057.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   53   —

Mikołaja wzięliście pewnie naszego Bufała Srokę, który do niego bardzo jest podobny.
Wyraził się jeszcze ze swą za księciem tęsknotą Mierzwa, Goworek go pocieszyć nie umiał bo o księciu słuchu nie było i żadnéj nowéj wieści.
— A ja tu tak bez miary i końca siedzieć nie mogę! — westchnął Mierzwa.
— A no — odparł żartobliwie Goworek, — najdaléj jeżeli do siedmiu dni poczekacie, za to ręczę, bo książę nigdy dłużéj na łowach nie bawi.
Zakrzyknął podsędzia na to.
— Być jednak może, iż albo nocą lub jutro rankiem powróci, — pocieszał namiestnik. — Zabiera się na burzę srogą, ława na zachodzie stoi okrutna, coraz czarniejsza, grzmi w niéj i błyska, może go nawałnica do domu przypędzi.
Mierzwa tedy na noc pozostał, zabawiając znowu Opata u wieczerzy. Nocą w istocie sroga burza nadciągnęła, ale książę nie przybył, nazajutrz pogoda znowu była piękna i już się go tak rychło niespodziewano. Mierzwa wygoloną brodę gładził a włosy targał, sam nie wiedząc siedzieć czy jechać. Coraz mu tu było goręcéj i niespokojniéj, coraz nudniéj bez zwykłych rozrywek, któremi sobie twardą pracę wynagradzał.