Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom II 056.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   52   —

bycie ich na zamku pewien niepokój zbudziło, a Goworek straże postawił i ludzi do wrót posłał, by tam czegoś pilnowali.
Wszystko to razem mocno Mierzwę zaniepokoiło.
Przyszło mu na myśl, że się coś wydać mogło, że księcia ostrzedz pośpieszano, że i jego tu gotowi byli przytrzymać.
Strach go ogarnął. Sam wyszedł na zwiady, ale gdy się ukazał w podwórcu, obcy ludzie znikać poczęli, gromadki się porozpierzchały, większa część na miasto wyruszyła. Goworka tylko zastał, którego badać począł zkąd tyle gości na Sandomierzu.
— A! to ziemianie nasi, od Lublina — odpowiedział namiestnik — sprawy nasze domowe. Książę ma miłość u wszystkich, inni go téż i bez spraw żadnych nawiedzają z pokłonami.
— Mnie bo się zdało — przebąknął Mierzwa — żem ja tu pomiędzy przybyłemi i pana Mikołaja, brata księdza dziekana Pełki dojrzał.
Goworek popatrzał nań i rozśmiał się.
— Gdzie zaś! A co by tu u nas krakowianie robili — odpowiedział, — przecie swego pana mają.
Z Krakowian my tu tylko czasami Kietlicza jednego widujemy, bo ten się aż tu zapędza na Sandomirską dzielnicę, inni rzadko. Za pana