Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom II 055.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   51   —

były cicho prowadzone, że Mierzwa słowa z nich pochwycić nie mógł. Sam tedy z ruchu tego nic nie mogąc pewnego wywnioskować, musiał do pomocy wezwać sługę, którego na obraz i podobieństwo swe wykształcił. Chłopak, czysto krakowskie dziecko uliczne, zwał się Pawek, a wybrany był z tych żaków, co od domu do domu chodząc i żywiąc się o łaskawym chlebie do szkoły biskupiéj chodzili. Sprytny był jak ogień, a że go pan do różnych posług używał, zepsuty i przebiegły jak on. Niewzbudzał podejrzenia, bo niepocześnie wyglądał, wszędzie go więc bezpiecznie posłać było można z uszami po język.
W Krakowie samym już był Pawek zaprawiony do tych posług, umiał się podkradać zręcznie, gdy było potrzeba, udawać głuptaszka, a pochwycić zawsze słówko jakie.
Mrugnął nań Mierzwa, poszeptał mu coś i Pawek wnet się znalazł w podwórcu, wsunął pomiędzy konie, nieobawiając się aby go który poczęstował nogą, wśliznął się między ludzi, tu przysiadł, tam podlazł, przerznął dziedziniec w różnych kierunkach i w niespełna godzinę powrócił do pana.
Wiedział on już, iż ziemianie przybywający niektórzy byli z krakowskiéj ziemi, że przyjechali za sprawami bardzo pilnemi, niektórzy na księcia czekać się obiecywali, inni bodaj za nim gonić chcieli. Zmiarkował i to Pawek, że przy-