Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom II 045.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   41   —

Jaksa nieodchodząc stał nieco z boku, przysłuchując się rozmowie.
— To mi już we wrotach zwiastowano — odezwał się Mierzwa wzdychając. — Prawdziwe nieszczęście dla mnie, bo poselstwo pilne, a jam téż człecze od roboty wzięte, czas mój drogi, służba nagli.
— Wszak ci by poselstwo albo księżnie Helenie lub mnie zwierzyć można — odezwał się namiestnik.
Mierzwa z twarzy uczynił osobliwie wykrzywioną maskę — zmilczał.
— A kiedyż książę powróci? — zapytał.
— O tém wiedzieć trudno — odezwał się namiestnik. — Czasem powraca tegoż wieczora, niekiedy ledwie po tygodniu.
Usłyszawszy to podsędzia, wykrzywił się okropniéj jeszcze i spuściwszy ręce, długie kościste palce wyłamywać począł z niecierpliwości.
— A nie posłać że by za księciem? — przebąknął — boć poselstwo od pana mojego najwyższego książęcia nie lada czém jest, a choćby dla niego i z łowów powracać przyszło? hę?
— Któż wie dokąd się udał książę? — odparł Goworek obojętnie.
— Po lesie bo szukać trudno — dołożył Jaksa, którego głos posłyszawszy Mierzwa, począł mu się pilno przypatrywać.
Znać że go sobie musiał przypomnieć, gdyż