Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom II 017.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   13   —

do winy przyznawał, ale łowy tajemnicze powtarzały się zawsze.
W domu jedyną rozrywką księcia były pobożne śpiewy przy organie, na którym grywać lubił[1] i biesiady wieczorne z mężami dobranemi. Dla tego zawsze ktoś na dworze z księży albo z Krakowa lub z jednego ze świeżo pozakładanych Cysterskich klasztorów przebywał. Czasem po kilku się ich zbierało, a wówczas dla księcia gody były prawdziwe.
Pod ten czas bawił właśnie opat zakładającego się w Sulejowie klasztoru, francuz Lucius, Lambert scholastyk z Krakowa i młody bo ledwie siedemnastoletni wielkich nadziei, nauki chciwy Wincenty syn Boguchwała, sposobiący się do stanu duchownego, którego dla żywości umysłu, pamięci nadzwyczajnéj i łatwéj wymowy, książe bardzo miłował.

Był ten Wincenty jakby cudowném dziecięciem swojego czasu, starzy mu się dziwowali i z dumieni słuchali go, wróżąc mu przyszłość wielką. Bóg go tak obdarzył, iż więcéj się w lat kilka nauczył, niż drudzy przez całe życie, a cokolwiek raz usłyszał, pamiętał dziwnie tak, iż całe ustępy z pisarzy łacińskich bez księgi powtarzał. A miał też dar słowa osobliwy, że z niém, jakby igrając tkał najmisterniejsze wzory. Noce i dnie siadywał

  1. Kadłubek.