Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 268.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   264   —

zwierzchnictwa mego, które wolą ojca przywiązane jest do Krakowa nie uzna —
— Naówczas — wtrącił Jaksa — Wasza miłość musicie iść nań.
Kaźmierz ani potwierdzał, ni przeczył.
— Czekajmy więc! — szepnął Gedko smutnie.
Wszyscy już dostrzedz mogli, iż na Kaźmierzu odebrana wiadomość przeciwne spodziewanemu uczyniła wrażenie, weselszym był, ożywił się. Uściskał Biskupa, zwrócił się do Jaksy, dziękując za serce, jakie dlań miał i dla państwa jego.
Podczaszemu skinął by wino przyniesiono.
— Wesołéj myśli bądźmy — zawołał — ja się najlepszego spodziewam! Mieszek uspokojony a nauczony tém co przebył, szczęśliwie rządzić będzie, zgoda nam wszystkim zaświeci!
Nikt nie zdawał się podzielać téj radości księcia, lecz nikt mu téż jéj zatruwać nie chciał[1] Biskup pożegnał go i odprowadzony do przed sienia[2], odjechał. Inni pogwarzywszy jeszcze nieco między sobą, żegnali pana i rozchodzili się.
Nakoniec Kaźmierz sam z Wichfriedem udał się do izb swoich. Niemiec, który w sprawy publiczne nie rad się mięszał, słuchał rozmów milczący, widać było że raczéj tych zdanie podzielał, co na Mieszka nastawali.

Z uśmiechem na ustach wszedł książę na próg sypialni, zwracając się do Wichfrieda z tą samą

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brak kropki kończącej zdanie.
  2. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – przedsienia.