Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 264.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   260   —

Najodważniejszy Jaksa rzekł cicho.
— Wola twa, miłościwy panie! sprawiedliwym chcesz być z niesprawiedliwemi, daj Boże, byś za to był wynagrodzonym.
— W sumieniu mém już jestem — odparł książe.
— W tém, w czém się miłość wasza rozgrzeszyć nie chce, oni się łatwo rozgrzeszą — dodał Jaksa. — Nicbym nie mówił, gdyby się na tém skończyło, ale dusza moja czuje, że to dopiero początek.
Synowie Władysława i Mieszek roszczą prawa do Krakowa, choć papież rzymski nowy porządek następstwa, na prośbę ojców duchownych i naszą zatwierdził prawem swem zwierzchniem. Nie chcesz panie z braćmi wojować, będziesz musiał bronić się zdrajcom.
Mikołaj Lis powtórzył toż samo. Książe stał niewzruszony i spokojny.
— Mili moi — zawołał — ziemianie i doradzcy! Żądajcie po mnie czego chcecie, uczynię wszystko z ofiarą władzy i mienia, ale nie chciejcie odemnie, abym przeciwko sumieniowi i sprawiedliwości szedł — bo tego nie uczynię — nie.
Gedko głowę spuścił i westchnął.
— Gotujmyż się przynajmniéj ku obronie a rychło! — zawołał Jaksa. — Jako mnie żywym widzicie, co przepowiadam, to się stanie. Nie mó-