Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 230.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   226   —

mu odpowiedzieć. Wichfried natrętnie powtórzył pytanie.
— Któż? Kto?
Książe niechciał mówić, co tém niespokojniejszą obudziło ciekawość.
— Wasza miłość, zdajecie się jakby przelękłym? Któż to być może?
— Ona! — zawołał Kaźmierz wybuchając a głos wnet tłumiąc ostrożnie — Ona! moja pierwsza! Ta — z Gaju! Pierwsza moja i ostatnia! Jednéj jéj com żałował i żałuję[1] — Ona to była, ale jak strasznie zmieniona, zwiędła, wybladła[2] — Ten kwiatuszek tak świeży! to liczko z którego tryskało życie weselem[3] — Cóż się z nią stało? co się z nią stało? — powtórzył niespokojnie — Wichfriedzie niewiesz nic?
— Nic niewiem — odparł Wichfried obojętnie[4] — A! to stare, zabyte rzeczy! Ja wątpię żeby ona tu być mogła — książę widziałeś coś sobie wymarzył. Gdzieżby ona tu być miała?
Kaźmierz się oburzył.
— Nie omyliłem się — rzekł — ona to była.. W ubraniu nędzném, starém, opuszczona.. Siedziała u ołtarzu, patrzała, oczyma dziwnemi, jakby niewidziała nic.
Wichfried ramionami ruszył.

— Jeszcze i dziś jest piękna — dodał książe — choć straszliwie zmęczona nieszczęściem..

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brak kropki kończącej zdanie.
  2. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brak kropki kończącej zdanie.
  3. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brak kropki kończącej zdanie.
  4. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brak kropki kończącej zdanie.