Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 192.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   188   —

— Juści dobre — rzekł Barwin — kiedy książe Kaźmierz dla pokoju i zgody Poznań mu oddaje.
— Ależ tam Otto siedzi!
— Z nim się jakoś poładziemy — ciągnął Skarbny daléj — Bolko nam zapewnienie przywiózł że Gniezna i Poznania Mieszkowi nie będą odbierać, byle je sobie wziął.
— Jako? Nie może to być — zawołał Stach — bajdy wam prawiono. Wszakże Poznańczycy, zasłyszawszy iż im Mieszka dać chcą, o mało buntu nie podnieśli?
— My i to wiemy — odparł Barwin — ale Poznańczycy w Łęczycy a na swoich śmieciach inni są. Mniejszych ziemian Mieszek wszystkich ma za sobą, bo ci starszyźnie zazdroszczą, a liczbą ją przenoszą.
Słuchając Stach słupiał.
— Niemoże to być chyba! — zawołał — kłamstwa jakieś są i zdrady w tém. Czyżby książe Kaźmierz Gniezno które trzyma sam i Poznań dany Ottonowi miał oddawać dobrowolnie? komu? bratu który go słuchać nie będzie.
— Tak jest — rzekł Skarbny — my to wiemy że umowa potajemna stanęła, o któréj u was w Krakowie mówić wara, Kaźmierz się na to zgodził. Co potém z tego wyrośnie — nie moja rzecz.
— Wyrośnie to że Kaźmierzowi przez wdzię-