Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 108.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   104   —

rozumiewał. Na męztwie zuchwałem mu nie zbywało, tak że z największego niebezpieczeństwa całym wychodził.
Na człowieka tego i pana jego nieustannie oko mieć było potrzeba. Niby to śledził go Mierzwa, ale poszlaki już miano że dwu panom służył, a staremu gorliwiéj niż nowemu.
Wszystko to z Biskupem trzeba było obmyślać, a Stach jemu służył tylko, bo sam książe Kaźmierz albo nie wierzył w zmowy lub okazywał na nie obojętność taką, jakby rad miał być gdyby mu część kraju oderwano..
Czasem się odzywał pół żartem iżby mu to na sumieniu ulżyło.
Było to prawie nie do wiary a Biskup Gedko nie pojmował spełna jak się w tém sercu żądza panowania rozbudzić dotąd nie mogła. Nieraz mu napomykał o Mieszku pierwszym państwa założycielu, o Chrobrym, o ojcu Krzywoustym, prawił o potrzebie jednoczenia tego co się rozbiło a porozpadało, a Kaźmierz odpowiadał mu że go nie rozległość ziem które dzierży obchodzi, ale szczęście ich, i że imby ich więcéj miał témby mu troski i ciężaru przybyło nad miarę.
Biskup milczał a Kaźmierz wymownie, z serca poczynał o nowych zakonach, pragnąc je co rychléj wprowadzić; Duchowieństwo i Gedko dla siebie ich pragnęło, bo samo je układać miało z księciem — ale ziemianie się obawiali, widząc