Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 103.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   99   —

więcéj prawie nie mówiła z nim, tylko o księciu lub o utrapionéj wdowie. Jednego dnia spytał ją dlaczego tak się tém zajmowała.
— E! — odparła — każdy ma swoje tajemnice. Macie wy je dla mnie, boście mi o sobie nigdy wszystkiego nie powiedzieli, wolno i mnie coś przy sobie zachować. Niechaj to jak jest zostanie.
Stach nie nalegał.
Wdowa Dorota żyła zawsze po swojemu. Dom bywał pełny, ludzie się w nim mieniali, ona zabawiała się niemi. Ściągali się tam jak na lep młodzi i starzy.
Odprawiony Wojewoda srodze za nią zatęskniwszy, przywlókł się przebaczenia prosić, przywiózł podarki, odpędzono go zrazu, przyjęto potém, stary szalał a Biskup który o wszystkiem wiedział znowu groził klątwami. Znikł na czas Szczepan nastraszony, ale nie wytrzymał, podkradał się o mroku, wdowa z niego szydziła, pomiatała nim posługiwała się i podarki przyjmowała, a przed innemi drwiła z niego nielitośnie. Nieraz gdy książe nadjeżdżał kazano mu przez ciemne kąty się wymykać.
W mieście miłostki książęce pokrywało nieco to, iż tam siła bywało ludzi; tłumaczono Kaźmierza iż rozrywki szukał a nic złego nie myślał.
Nikt może tak pilno nie śledził i Doroty i księcia, tak dobrze nie wiedział o tém co się u wdo-